czwartek, 31 marca 2011

Obudziłem się 1 kwietnia...

Oczy przecieram i słucham oczywiście radia i słucham jak śpiewa Tina Turner i myślę sobie dziś jest mój pierwszy dzień kiedy nareszcie los uśmiechnie się do mnie. Już pobiegłem do łazienki gdy zadzwonił telefon i odbieram goły wychodząc z pod prysznica i słyszę "Wygrał Pan Wygrał Pan" ja się pytam co "Mercedesa", no czy Pan mówi poważnie "jak najbardziej proszę się tylko z nami skontaktować". Nic myślę sobie idę pod prysznic już się namydlam gdy nagle ktoś puka wybiegam spod prysznicu i otwieram a to sąsiad mówi, żebym mu pożyczył cukier, ale jemu się nie śpieszy ponieważ poczeka jak się wykąpię. Ja cały w skowronkach mówię to nic zaraz dam panu cukier i dałem kilogram. Wróciłem z powrotem pod prysznic i uśmiechnięty zaczynam myć włosy gdy nie uwierzycie widzę w mojej kabinie niezgadnięcie kobietę a na dodatek mówi, że z agencji towarzyskiej przysłanej przez serwis naprawczy piecyków gazowych. Nic no to ja myje plecy tej blondynce i..,  nagle dzwoni budzik i mówi dzisiaj jest pierwszy kwietnia prima a prim is. I wtedy dotarło do mnie, że ktoś mi zrobił kawał, ale kto jak ja dopiero się obudziłem...Autor Jacek Krawczyk

Oszalałem z miłości

Mgła, zacima w mych oczach
Lecz widzę w ciemności
Twą postać czując wibracje
Członków pierwszego pocałunku
Doznania kochania zjednoczenia ciała.

Teraz ja dumny idąc po chodniku
Lecz już nie z partnerką,
A z moją dziewczyną
Owładnięty inicjacją Tabu
Zjednoczenia ducha i ciała.

Miłość kto ją odczuje
Wie, że jak narkotyk
Pragnie się go najbardziej
Im częściej wstrzykujesz
Tym bardziej zwiększasz dawkę.

Przedawkowałeś i ciemność widzę
Lecz nie mojej miłości,
A jej zawładnięcia mną,
Bym kochał nie siebie a ją
Dla zwykłej prokreacji.

Tak, miłość ma dwa oblicza
Jedno pragnienie i jedno dążenie
Do dania i brania
Tym bardziej im jesteś nagi
Gdy widzisz obydwóch w lustrze.

                                                  Kraków 2011.III.31
                                                Autor Jacek Krawczyk

środa, 23 marca 2011

Chryzantemy

Złociste prześwitujące w nagrobnym flakonie
Spojrzały na oczy płaczącej matki.
Introjekcja świata dzieciństwa pokoleń.
Zabiło serce
Kwiat wspomnień nagrobnych.
Otworzywszy niebo dla nadzieji lepszego jutra,
A z oczów pociekły łzy płaczących kwiatów Polski.

Psychologia głębi ludzkich cierpień pokoleń.
Sarkofag kolejnych obsecji myśli ludzkich.
Przeistoczyły się w złociste chryzantemy.
Sphragis pieczęci chrześcijańskiej Polski.

Chryzantemy złociste pierwszego listopada.
Słońcem oblekły grób nadając blask klepsydrze
Z datą życia i śmierci pokoleń genów Polskich.
Stworzywszy obraz cmentarza jaśniejącego
Ogniem świec.
Duchem pachnącym zejściem
W świat ludzi stapających w niebiańskim niebie.
Aniołów stróżów niepodległej Polski.
                                               Kraków 2000.XI.9
                                       autor; Jacek Krawczyk
"A takim krzyżyką niewiele potrzeba, paciorek i odrobine chleba, lecz z takiego jadła żyją na chwałę Bogu na podziękę"... (test zaczerpniety z repertuaru Edyty Gepert)

poniedziałek, 14 marca 2011

Einstzgruppen

Gwiazda żółta oznaczała moje ramię.
Grupa einstzgruppen wkroczyła na ulicę,
Zamiecią ustawiając nas pod wiatr,
By zwały śniegu zaypały ramię,
Które dzierżył szyfr.
Szyfr mych pokoleń odwieczny holacaus.

Teraz kolba zbrukała mą twarz,
Lecz ramię całe ocalało od uderzeń
Einstzgruppen, nie mogących poradzić sobie
Z gwiazdą dzierżącą, rozkazów już czas,
By wyzwolić się z Geta Podgórskiego oznaczonego
Zasiekami na odstrzał karabinów, juz czas!
Zginąć lub umrzeć w warunkach jakich
Wstydziłby się świat.

Opary dymu, płacz wyciskający tarczy
Oporu przed masakrą w Oświęcimiu
W piecach krematorium, lecz ramię całe,
Bo oszczędności nadszedł czas.
Grupa einstzgruppen zdziera szmaty
Mych braci ginących pod butem niemieckiej
Folrmacji przeistoczonej hlubą
Czaszki na tasmie karabinów maszynowych.

Terz juz nadszedł czas pojednania
Z młodszym pokoleniem,
Które nie zna udreki holacoust drutów cierniowych
Na mej skroni odwiecznych koszmarów
Czy bracia to czy tylko ludzie,
Którzy zgotowali ten los ludziom
Nieznającym innego Boga oprócz
Najwyższego zacalającego mój Naród
W jedne wielkie państwo Izrael,
Które jest pozostałością holocaustu z dziecinnych lat
Mych cierpień przez einstzgruppen.
Kraków 2001.02.23
Jacek Krawczyk

Wiersz ten napisałę wtedy gdy weszło słowo Holocaust w obieg pamięci o ludziach zmarłych w Oświęcimiu, a dotyczących Żydów jakich poznałem na fotografi w Oświęcimiu. pozdrawia jacek krawczyk...

wtorek, 8 marca 2011

Zaczątek miłości.

Miłość nie gardzi zauroczeniem początków miłości.
Miłość nie znosi narcyzmu swojego uwielbienia.
Miłość jest zawarta w słowie dwóch serc,
Bez ekshibicjonizmu...

Oblekając zarzyłość manifestu dwóch pierścionków złotych.
Gardząc pokornością złota zamieniając w srebro soli
Teraz Ty stąpasz po bezdrożach ludzkich myśli ich zauroczenia
Poniżając zcalenie dwóch gołąbków białych...

Już doznałem wieczności miłości promienmiującego serca
Chwałą energi promieniującego w zaścianku mego serca.
Więc twórz Jego i Jej słów miłości brylantowej,
Ku Stwórcy obłoków niebieskich w skostniałych mych członkach
Na chwałę miłości,
Lecz rzuć nie kochając,
A kochaj łącząc twoje ciało
W wspólną gwiazd w nieboskłonie...
Kraków 2.III.2001
Jacek Krawczyk