wtorek, 31 maja 2011

Wolność daje moc.

Wolność daje moc

Los mój, lecz nie los
Jak, kiedy jeszcze spałem.
Sen, nic samo życie
Jak, kiedy dzień
Mimo to noc.

Księżyc błyszczy.
Słońce świeci.
Lecz mówię sobie
Obudź się
Gdy trzeba żyć.

I nic jedno imię ma doba
Choć i Noc i Dzień
Zawsze myślę
Jak przeżyć codzienność
Kiedy rytm wybija serce.

I chociaż nuty wypisał los
Ja żyję w rytm melodii
I tej w rytm serca
I tej w rytm pulsu innych
Gdy słucham starej melodii.

Więc czasami zagram
Chociaż los nie wiadomą jest
Mimo, że przecież jest los
Który wróżbą moją jest
Jednak ja żyję tak jak wolny człowiek.

                                                    Kraków 2011.I.1
                                                     Autor Jacek Marek Krawczyk

.

 

poniedziałek, 30 maja 2011

Rzemieślnik

Rzemieślnik

Drzewo słojów w splot lat przeżytych
Tych za i tych, które dojrzeją wzrastając
Nadając kolory gdy jabłko dojrzewa
Na drzewie choć czasami aura rozmaże barwy,
Które tylko rzemieślnik uporządkuje w tęcze.

Czasami widzę obraz jaki maluje On
Co stworzył ten sad mimo czarnych chmur
Kiedy zbuntowany anioł mieszał biel z czernią
Ja uczeń u mistrza, który maluję podkład
Pod obraz, namaluję go przez dorastanie.

Tajemnica koloru jest w sadzie i w moim jestestwie
Oraz w rodzicach gdzie w sadzie dom wybudowali
W którym już jako ogrodnik pielęgnowałem barwy
Owoców jakie poznaje się po namalowaniu
Tego obrazu wystawionego na licytacje na aukcji.

Sprzedając mój owoc namalowany na płótnie
Jaki wypracowałem przez twórczość
Zamieniając talent na dzieło moich aukcji
Oraz moich rodziców, którzy wybudowali w sadzie dom
Czasami gdy aura rozmaże barwy ja uporządkowuję w tęcze.

Kraków 2010.VI.8
Autor Jacek Marek Krawczyk
                                                           Autor jacek marek krawczyk
No cóż nie każdego stać na słoneczniki.., ale każdego stać na dzieło na miarę swojego talentu... I nie ważne kto krytykuje, ale ważne, że ty widzisz w tym swoją twórczość... powodzenia w dekorowaniu swoich ścian...pozdrawia jacek marek krawczyk

czwartek, 26 maja 2011

Obraz namalował Berg-olej


Kraków vis a vis Podobin

Jak staropolskim zwyczajem ława przy stole przystawiona,
A na stole przystawki świąteczne takie jak;
Strogonow, bigos, jadło ze świnki,
A wszystko po to,
By ugościć swoich jak i miastowych.

Pierwsi wkroczyli
Jakże inaczej wieś Podobin.
Wybrańcy gospodarza.
Jakże inaczej swoi.
Usiadłszy na ławie wyciągnęli za paska
Nalewkę dla dam „Białą damę”,
A dla mężczyzn
Jakże inaczej,
Czystą wódkę,
By nabrać wigoru,
A damy usadzić bezpiecznie.
Chłopi zaczęli pić, a jakże inaczej!
Czystą, przy boku swoich pań do nagany,
Które uśmiechem zerkając do kieliszka.
To do swojego partnera bacznie obserwując.
Kutasy u pasa przypięte u swoich chłopców.

Gospodyni świece zapalając na stole.
Gębę otworzywszy krzyknęła radośnie.
Witajcie mieszczuchy!
Serdeczni goście.
Mieszczuchy jak zwyczaj każe.
Ukłoniwszy się podali ręce miejscowym.
Potem usiedli vis a vis za stołem.
Tyłki stwardniały im z pychy.
Usiadłszy na ławie z deski zrobionej.
Wyciągnąwszy koniaki zaszronione lodem.

Swoi.
Jakże inaczej gęby otworzyli do dam.
Piskliwie śmiejąc się zadzierali nogi.
Do tańca,
Lecz nie na parkiecie.
Ino do gęby wódkę wlewając,
By nogi tańcowały.
A jakże inaczej.
Jak nie przy stole śmiejąc się w wniebogłosy.

Natomiast mieszczuchy.
Jakże inaczej z powagą.
Kieliszki nalewając ukradkiem spoglądali,
Czy aby i im nogi będą podrygiwać,
Lecz nie przy stole ino na deskach.
Wziąwszy damy zatańczyli oberka.
Podrygując.
A jakby inaczej.
Jak po mieszczańsku.
Nie mając talentów do swoich wygibasów.


-58-
Spociwszy się.
A jakby inaczej.
Miejscowi i zamiejscowi.
Wspólnie usiadł wszy zaczęli bruderszaft pić.
A jakby inaczej.
Jak nie po królewsku.
Zerkając na zegarek czy aby nie wypili za dużo.
Czystej czy też koniaku.
Któż by to odgadł jak nie gosposia,
Która bacznie z gospodarzem zerkała oczami.
Czy nie brakuje im jadła.

Teraz otworzyły się wszystkim oczy.
Zobaczywszy pobratymców swoich ze swoimi.
Zjednoczywszy się pary układały rytmy tańców.
A jakże inaczej.
Jak nie orgie.
Ręka, noga, biodro wszystko plątało się
W głowach na sali wirującej od dymu.
Spod nóg i głów mieszając style tańców.

Gore w łbach.
Gore w szampanach.
Już wszyscy trzymają butelkę trzeciego tysiąclecia,
By przywitać,
A zarazem poskromić rok 2000,
Aby uczcić trzecie tysiąclecie zwycięstwa pojednania.
Roku pobratymców w godzinie zero...

Huk korków skłonił wszystkich do składania
Sobie życzeń.
A jakże inaczej.
Jak nie wszystkiego najlepszego,
Dużo zdrowia,
Pociechy z dzieci,
Dużo pieniędzy,
A na końcu tej serdeczności,
Aby trzecie tysiąclecie było dla nich.
Rajem ludzkich namiętności i spokoju
W kuchni polskiej bez kłótni rodzinnej.
Kraków 2001.I.3
Jacek Marek Krawczyk



środa, 25 maja 2011

Wyrosło drzewo na moim osiedlu...


Spłodzić drzewo

Natchnienie niewiasty początek narodzenia.
Cząstka różańca, czerwona Dusza w nieboskłonie.
Teraz rodzina wyznaczyła moja drogę wtajemniczenia.
Bez słów mimiką gestów pojąłem swój początek.
Oddając się mych myśli powtarzających zdrowaśki.

Zaczęło się misterium będąc sam na sam ze swoim ciałem.
Ciało czy Dusza, Duch czy ciało, zapłakałem.
Kiedy dorosnę,
Żeby Duch zapanował nad ciałem.

Wyzwalająca moc ogarnęła moje członki.
Nie ustanie powtarzając nawet nie zadając sobie trudu.
Modlitwę poranną zakańczając dzień modlitwą wieczorną,
Aby noc nie była moim przekleństwem.
Zwątpienia ciała, czy Ducha, Ducha czy ciała...

Teraz jestem już dojrzały, jednak gdy spojrzę w przyszłość.
Wznosząc kielich przed Barankiem, moimi dziećmi.
Już wiem ciało czy Duch, Duch czy ciało.
Dało mi drogę wyboru ku doskonałości.
Nie ciała, a Ducha dla nich.
Moich Baranków, pokusą owładniętych.
Kraków 2001.I.1
Autor Jacek Marek Krawczyk 

środa, 11 maja 2011

Z książki pt: "Zbiór blogu jacek-43-43.blog.onet.pl

-38-
Pragnienie miłości
Zapatrzony w niebo błękitne nade mną.
Myślami krążę po gwiazdach mych przeznaczeniem.
Chciałbym ją pokochać mą najsłodszą,
Tą która da mi ze wzajemnością miłość
Mego serca bijącego wspólnym rytmem.


Czystość mego serca pragnie tego samego
Co chciałbym widzieć w wybrance mego serca.
Płonąć jak feniks odradzając się ponownie,
Po kłótni dopasowując się do siebie,
By nasza miłość nie zagubiła się w gniewie.


Kochać całym sobą i Ona mym odbiciem
W jednym lustrze widząc dwa oblicza
Promieniujące wspólną myślą,
By nie zaprzepaścić tego co dała nam miłość.
Wzajemnego decydowania o sobie.


Pragnę z całego serca poznać mą myśl,
Która będzie jej myślą.
Pragnę z całego serca kochać Ją
Dająca mi asumpt do życia,
A darem moim dać jej radość miłości,
By nie myślała, że pokochałem człowieka,
Który nie rozumie tego co jej mówiłem
Gdy zauroczony byłem pierwszym
Magnetyzmem jej i moim przeznaczeniem.
Kraków 2006.VIII.23
Jacek Krawczyk

Tak to już bywa, że na początku wyobrażamy sobie miłość taką jaką chcielibyśmy ją widzieć i czuć. Pierwsza zwrotka mówi nam właśnie o takim wyobrażeniu miłości. Jednak muszę wam powiedzieć, że jest to myślenie błędne i nic nie mające wspólnego z tą prawdziwą miłością. Tak po prostu odzywa nam się Dusza nasza, która chce jakoby zawładnąć drugą naszą połową będąc zazdrosna o to, że możemy pokochać drugą osobę całkiem od nas inną, ale mającą czar swojego jestestwa, który nas pobudza do miłości. Druga zwrotka już bardziej dojrzała i sprowadza nas na ziemię ponieważ oczekujemy od naszej drugiej połowy cech wspólnych takich jak czystość serca i odradzanie się w akcie miłości, aby podtrzymać dalszą miłość i przebaczenie gdy nas gniew ze sobą skłóci. Trzecia zwrotka jest egoistyczna ponieważ sugeruje nam, że nasza druga połowa przez nasze wspólne życie stanie się taka jak ja. Jednak tak to jest w miłości dwojga osób (co uważam za błąd), że chcemy aby nam się całkowicie podporządkowała druga połowa. Jednak w życiu, żeby przetrwała nasza miłość trzeba iść na kompromis i pozwolić na zmianę zarządzać naszymi zasobami psychicznymi i fizycznymi. Czwarta zwrotka jest refleksyjna i czuć, że dzwoni dzwon tylko nie wiadomo w którym kościele. Dlatego, że co by to było gdyby nasza druga połowa wiedziała o czym myślimy, pewno same byłyby kłopoty. Jednak czytając można zauważyć, że tak powinno być, że druga nasza połowa daje nam cel i świadomość, że warto żyć dla naszej drugiej połowy. I to podsumowanie w czwartej zwrotce „By nie myślała....” jest na tyle szczere, że tłumaczy nam, że tak naprawdę nie pokochałem człowieka jakich wielu na ulicy, ale tą wybraną prze zemnie a ja przez nią i moje słowa były na tyle uczciwe, że po ślubie zdałem sobie sprawę, że wszystko to co mówiłem przed ślubem musi okazać się prawdą i dążyć do tego aby być bardziej świadomy naszego celu życia wspólnie. pozdrawia jacek


środa, 4 maja 2011

Caly Ja: Gniew Boga

Caly Ja: Gniew Boga: "Miasto wieczne ogrodzone murem W nim baszta króluje Widok na rozległe pastwiska Krów i owiec skarb tubylca, Który trzyma tą okruszynę ch..."

Gniew Boga

Miasto wieczne ogrodzone murem
W nim baszta króluje
Widok na rozległe pastwiska
Krów i owiec skarb tubylca,
Który trzyma tą okruszynę chleba
Dla swoich i bliskich.

Pomór nadciąga gniew Boga
Jak gdy Król w zamku króluje.
Kto chce pomścić krzywdę
Gdy wszyscy są posłuszni.
Akt pierwszy, scena trzecia
Dramat napisał pisarz.

Spalić księgi zakazane
Nic płomień ogarnął serca
Tych co słowu uwierzyli,
Gdy dogasał stos, a w nim księga
Ta, która dana była dla dziecka    (mojego)
By mogło wzrastać jak drzewo.

Tragedia, dramat i upadek
Tego czego żąda Bóg od nas
By wzrastać i dać nasiona,
Które trwalsze i odporniejsze
Dadzą owoce drzewa
I utwierdzą korzenie plemienia. (mojego)
            Coventry 2010.X.18
            autor Jacek Krawczyk